Znowu to zrobił. Niech ktoś go powstrzyma.
Ledwo zaczął się luty, a Nicolas Jaar już zaatakował szczyty rocznych podsumowań. Wszystko za sprawą nagranego pod szyldem Against All Logic 2017-2019 – drugiego albumu swojego pobocznego aliasu, który miesza odświeżoną sampladelię spod znaku The Avalanches z hangarowym techno, które każe zapytać czy zabite deskami okna oszukują nas co do aktualnej pory dnia. Nie skończył się marzec, a nadeszło Cenizas – tym razem uzupełniające dyskografię sygnowaną prawdziwymi personaliami Amerykanina z chilijskimi korzeniami. 30-latek zawsze grał światłocieniami. Tym razem jednak do jego zbudowanych przez niego struktur słońce przebijało się tylko przez pojedyncze dziury o średnicy standardowych gwoździ (i to dawno przeżartych rdzą). Wszelkie perkusjonalia zostały tu odarte z żywej tkanki pozostawiając tylko szkieletowe pozostałości przygniecione modularną plazmą i elektroakustycznymi arabeskami.
Jest środek lipca, a Nico Jaar powrócił z trzecim longplayem w tym roku (oraz drugim pod swoim nazwiskiem). Co zgotował nam na Telas? Sequel do Cenizas. I to zdecydowanie bardziej mantryczny oraz z większą cierpliwością eksperymentujący z ascezą duchowego zen. Wszystkie cztery kompozycje rozciągają się na przestrzeni od 13 do 16 minut. Autor Space is Only Noise nie marnuje jednak czasu. Jego monochromatyczne freski w równym stopniu porażają bladością, co epickim rozmachem. Każde drone’owe echo przeplata pocztówka z antycznej ludowości lub wyprawa w zachmurzony vangelisowski retrofuturyzm. Kilka lat temu Jaar zbawiał kluby swoim oryginalnym podejściem do deep house’u. Teraz jednak jego elektroakustyczne podejście plasuje jego naturalne środowisko w filharmoniach i salach kameralnych (chociaż A.A.L. pokazuje, że nadal poruszy każdą zdrową na umyślę techno rączkę).
Kilkukrotnie staje nawet za mikrofonem. Szepcze jednak oddalony o kilka pomieszczeń dalej i nigdy nie gra głównej roli w żadnej z kompozycji. Największą zaletą Telas jest ciągłość, konsekwencja i wartkość, z którą skupiony umysł brnie po korytarzach tej muzycznej struktury. Wszystkie architektoniczne odniesienia w tych kilku akapitach nie biorą się znikąd. Nico stał się przez lata mistrzem w dizajnie dźwięku, który prosi się o podobne porównania – to pokoje, katedry, a czasem i polany pełne dźwięku. W tym sensie należy określić te cztery tracki jako modelowy ambient – muzykę wypełniającą przestrzeń oparami, które zmieniają jej postrzeganie. Mimo noirowej nostalgii, łatwo się w tym miejscu zadomowić i zostać na dużo dłużej.
Wracając do początku: Nicolas Jaar znowu to zrobił. Tak samo, ale inaczej.